Spacer – chleb powszedni wszystkich właścicieli psów. Masz psa – chodzisz na spacery. Codziennie, kilka razy. Na siku, żeby wybiegać, wylatać, żeby pobawił się z innymi psami, spotkał z ludźmi. Ale czy ktokolwiek zastanawia się nad tym spacerem? Jak on powinien wyglądać? Dla kogo na niego idziemy? Jak się ze swoim psem komunikować podczas takiego wspólnego czasu? Czy ktoś myśli nad tym, po co idzie? Co jest dla niego ważne, a co ważne dla jego psa? Zacznijmy od najważniejszego:
Dla kogo jest spacer?
Odpowiedź jest krótka i zwięzła: dla psa.
Co się z tym wiąże? A no to, że nie idę jak cielę wpatrzona w komórkę, wisząc na telefonie czy robiąc Bóg wie co jeszcze innego, ciągnąc Fafika na smyczy, nie pozwalając mu powąchać niczego, spokojnie podnieść nogi pod krzakiem, bo JA idę. Prosto przed siebie. Bezmyślnie. Ooo nie. Czemu? Bo to niesprawiedliwe. Bo pies cały dzień czeka na to, żeby móc sobie tę trawę powąchać, te wszystkie krzaczki obsikać, trop jakiegoś zwierza złapać i po trawie troszkę pohasać. I nic się człowiekowi nie stanie, jak trochę z psem postoi. Bo pies wąchać musi. Czasem dłużej, czasem krócej, ale musi. Bo jest psem. I tak jak człowiek, idąc na spacer ogląda sobie spokojnie widoczki, czyta informacje na bilbordach i różnych tablicach informacyjnych czy rozmawia sobie z sąsiadem o pogodzie, tak pies „czyta” informacje zapachowe, które zostawiły inne psy, ludzie, zwierzęta.
Z tych wszechobecnych zapachów dowiaduje się kto gdzie był, kiedy, jaki miał humor, ile miał lat, jakiej był płci, itp. Dlatego polecam uzbroić się w cierpliwość i postać nad Burkiem, kiedy on wącha, poprzyglądać się z jakim skupieniem wwąchuje się w podłoże, jak bada skład chemiczny tych wszystkich zapachów (bo psi nos każdy zapach rozkłada na czynniki pierwsze) i poluzować mu trochę smycz, bo na napiętej wąchanie jest mniej przyjemne.
Droga
Daj człowieku temu biednemu psu iść tam, gdzie chce. Niech choć tyle przyjemności w życiu ma. Nie ubieraj nowych butów, starych lakierków, ani żadnego innego obuwia, w którym żal wleźć na trawę. Idź za nim na środek trawnika, pod krzaki i drzewa, tam, gdzie inne psy zostawiają swoje zapachy. Nie stój jak kołek na skraju chodnika i nie trzymaj biedaka na napiętej maksymalnie smyczy, żeby te dwa metry od krawężnika mógł trawę obwąchać. A jak naprawdę bardzo nie lubisz chodzić po trawie, piachu, błocie i innych atrakcyjnych dla psa podłożach, to zainwestuj w 10 metrową linkę. Choć tyle swobody mu daj. I w miarę możliwości nie zabieraj go, kiedy idziesz do sklepu, banku czy załatwiać inne sprawy. Dla jego zdrowia fizycznego i psychicznego.
Bieganie
Każdy pies potrzebuje trochę wolności, nieskrępowanego ruchu, wolnej eksploracji otoczenia. Dobrze by więc było, żeby można było gdzieś go spuścić ze smyczy, żeby sobie „polatał”. Jest jednak ku temu kilka warunków. Po pierwsze idźcie gdzieś, gdzie nie ma za dużo ludzi i innych psów (zwłaszcza, jeśli Twój pies lubi się innym psom narzucać lub po prostu do nich podbiegać). Tak jak nie każdemu człowiekowi, każdy inny człowiek się spodoba i go polubi, tak nie wszystkie psy się ze sobą polubią. Mają do tego prawo i uważam za wysoce nieodpowiedzialne puszczanie nawet najbardziej przyjaznego psa samopas i pozwalanie mu narzucać się innym psom. Jest to niebezpieczne, zarówno dla psów, jak i ich właścicieli. Po drugie: naucz psa skutecznego przywołania. Nie tylko w ogródku. Nie tylko, kiedy jesteście sami. Ale w każdych okolicznościach (każda sytuacja wymaga osobnych ćwiczeń). No chyba, że puszczasz psa tylko na odludziach, gdzie nie ma kompletnie żadnych przejawów życia. Ale i wtedy pasuje mieć choć trochę kontroli, co by się za bardzo nie denerwować.
Spotkania z innymi psami
Psy są trochę jak ludzie. Jeden drugiemu nie zawsze spasuje. Ba! Nawet z daleka mu się może nie spodobać. Oceni go po wyglądzie/zapachu, od razu sobie jakieś zdanie wyrobi i nie ma przebacz. Afera gotowa. Dlatego nie można psów zmuszać do spotkań z innymi psami. I przez zmuszanie nie mam na myśli tylko działania: „no idź, pobaw się z kolegą, no idź, odwagi”. Zmuszaniem nazywam też to, że pies pani Irenki jest taki przyjazny, że nie chodzi na smyczy i podbiega do wszystkich psów, żeby się przywitać. A w pakiecie pani Irenka ma dla nas brak reakcji na przywołanie (czyli totalny brak kontroli nad psem) i tekst: „on nic nie zrobi, przyjazny jest bardzo, przywita się tylko”. A ja tu idę na ten przykład z psem, który nie lubi innych psów (lub się ich boi) i usilnie się staram z daleka wszystkich psiarzy obchodzić najbardziej ostentacyjnie jak się da, żeby każdy z daleka mój przekaz niewerbalny zrozumiał. Większość zrozumie. Pani Irenka niekoniecznie (lub po prostu nie patrzy). I jak się takie dwa psy spotkają, to może być nieciekawie. Jeśli więc widzisz na swojej drodze kogoś z psem, kto nagle, po ujrzeniu cię zmienia kierunek spaceru, albo schodzi ze ścieżki i stoi w krzakach albo w jakimś wybitnie niedogodnym miejscu i ewidentnie czeka, aż przejdziesz lub też omija Cię olbrzymim łukiem, weź swojego psa na smycz i trzymaj go na niej, aż odejdziecie na bezpieczny dystans. Czasem jest niestety też tak, że spotykają się dwa psy, których właściciele myślą, że się bardzo lubią, „bo się tak ładnie bawią”. A coś, co wygląda jak zabawa, nie zawsze ową zabawą jest. Często jest tak, że jeden pies się bawi, a drugi się broni, bo wcale nie ma ochoty na zabawę. Czasem żaden z „bawiących” się psów się nie bawi, tylko ze sobą walczą (co wciąż, dla niewprawionego oka może wyglądać jak zabawa, która po jakimś czasie przejawia się w ewidentną walkę). Warto jest więc zgłębiać tajniki psiej mowy ciała, żeby nie narażać swojego przyjaciela na takie sytuacje. Może być też tak, że jesteście właścicielami psa, który innych psów się boi lub ich po prostu nie lubi. Możecie o tym nawet nie wiedzieć. Jeśli natomiast ewidentnie to widać, to nie ma nic złego w unikaniu innych psów. Lepiej, żeby się biedak nie stresował, niż na siłę spotykał z innymi. Drugą opcją jest zasięgnięcie pomocy u specjalisty. I oczywiście jeśli widzicie, że wasz pies faktycznie lubi inne psy i chętnie się z jakimś bawi, to jak najbardziej możecie mu na to pozwolić. Kontakt z pobratymcami bardzo korzystnie wpływa na zdolności socjalne psów. Warto mieć sprawdzonych „kumpli” i spotykać się z nimi regularnie.
Komunikację między psem i właścicielem
Każdy kto miał kiedykolwiek psa ten wie, że ludzie mogą się z psami komunikować. Że psa można nauczyć reagować na różne słowa np. „siad” czy „nie wolno”, a i często zrozumie nawet jak się do niego całymi zdaniami klepie. Bo psy to mądre stworzenia są. Wielu też wie, że psa człowiek też zrozumieć da radę. Że jak merda ogonem, to się cieszy, a jak zębiska pokazuje, to się wkurza. Nie każdy jednak wie, że tak generalnie rzecz ujmując, psy nigdy, powtarzam: NIGDY nie robią nic bez celu. KAŻDY ruch, jaki pies wykonuje MA ZNACZENIE komunikacyjne. Oczywiście nie wszystkie te ruchy są już przez ludzi rozszyfrowane, jednak jest gro takich, które jesteśmy w stanie zrozumieć, bądź mniej lub bardziej trafnie zinterpretować. I niestety, to na ile potrafimy „czytać” swojego psa i jak często trafnie odczytujemy jego mowę ciała i odpowiednio reagujemy na wysyłane do nas komunikaty, waży nad naszą z psem relacją i nad tym w jakim stopniu nasz pies nam ufa. Jest jeszcze druga strona medalu. Psy reagują na naszą mowę ciała bardziej, niż się większości właścicieli wydaje. One cały czas na nas zerkają i szukają wskazówek na to, co mają robić. I niestety, większość właścicieli nie zdaje sobie z tego sprawy. Oczywiście, jeśli konsekwentnie ignorujemy psie starania komunikacyjne, to on przestanie szukać u nas wsparcia i wskazówek. I tak na spacerach, kiedy nonszalancko gramolimy się chodnikiem z psem na drugim końcu smyczy, cały czas „mówimy” do naszych psów. A przynajmniej one cały czas nas „czytają”. I kiedy pies zauważy coś, co go zaniepokoi, spogląda na nas i jego reakcja na sytuację często zależy od tego, co my zrobimy. Bo powiedzmy, że Burek boi się ludzi, zwłaszcza wielu na raz. I idzie człowiek z Burkiem tym chodnikiem, a na horyzoncie wyłania się grupa ludzi złowieszczo przemieszczająca się w ich kierunku. Burek się boi. Spogląda na człowieka – brak reakcji, człowiek zamyślony, nie patrzy na niego. Burek staje, spoglądając na człowieka porozumiewawczo. Mówi: „boję się, nie idźmy tam”. Brak reakcji, człowiek nadal zamyślony. Po kilku sekundach smycz się kończy i człowiek pociąga psa, który idzie dalej, jednak ociąga się jak może i znowu staje. Wreszcie właściciel zauważa, że pies się ociąga i mówi do niego: „no chodź Burek, nie ociągaj się, bo zaraz się mecz zaczyna” i nieświadomie wprowadza psa na siłę w sytuację dla niego stresującą. I strach może się pogłębić albo pies może zacząć reagować. Takich sytuacji można uniknąć, mając odpowiednią wiedzę, uważnie obserwując i „słuchając” swojego przyjaciela podczas spacerów.
Aktywności
Na spacerach warto jest wprowadzić różnego rodzaju aktywności. To bardzo prosty sposób, aby urozmaicić psu czas na zewnątrz, a nawet czegoś go nauczyć. Warto na przykład zabierać ze sobą różne zabawki, zwłaszcza takie, którymi możemy bawić się razem z psem: szarpaki, piłki czy frisbee. To bardzo pogłębia więź i buduje zaufanie. Jeśli chodzi o szkolenie, to spacer jest idealną okazją, aby poćwiczyć to, co pies już umie, w innych okolicznościach i przy obecności różnych rozproszeń. To, że pies siada, gdy go o to poprosimy w domu, nie oznacza, że usiądzie, gdy poprosimy go o to stojąc na skrzyżowaniu ze światłami. Dlatego trzeba psa stopniowo uczyć wykonywać poszczególne polecenia w coraz to nowych miejscach, żeby zwiększyć prawdopodobieństwo wykonania polecenia w sytuacji, gdy naprawdę będzie to konieczne. To tyczy się zwłaszcza przywołania, które w niektórych spacerowych sytuacjach może okazać się zbawienne. Dlatego zachęcam, aby zawsze mieć przy sobie saszetkę ze smaczkami i często nagradzać psa za przychodzenie na zawołanie.
Katarzyna Szymańska-Lofek
Trener psów
Prawa do zdjęcia należą do: Paradogs